poniedziałek, 21 października 2013

Misiuniee! Jeśli chcecie kolejną część, dajcie jakiś znak ;) Zostawcie chociaż króciutki komentarz pod tym postem. Chcę wiedzieć czy ktoś wgl czyta tego bloga? ;)

czwartek, 10 października 2013

Chapter 5

 Hey kotynienki *.^

Co tam u Was słychaać? Macie tutaj ode mnie rozdziałek 5. Jest trochę dłuższy. Wystarczy? ;) 

Miłej lektury :P

 ~~

- Wiem o czym myślisz. Wbrew pozorom nie jestem taki łatwowierny. Nie. Ufam Ci. Bije od Ciebie takie ciepło i troska. Chcę Cię bliżej poznać. Przepraszam, ale lubię być szczery. - to dodaje Ci uroku. Słońce, żebyś ty tylko wiedział jak bardzo jestem Tobą zafascynowana...

 

-Nie szkodzi. Też Cię lubię! - rzuciłam naprędce nie wiedząc co z siebie wykrztusić. Na szczęście z niezręcznej sytuacji wyrwał nas dzwonek do drzwi.

- Pizza! - krzyknął głodomorek. 

W progu stanął dostawca pizzy, a tuż za nim chłopak o bujnych kręconych włosach.

- Harry, to jest Emily. Emily, to jest Harry - przedstawił nas sobie. 

 

*Oczami Harry'ego*

 

 

Przed hotelem, w którym mieszka Horan ujrzałem dostawcę pizzy. Na firmowej kurtce widniał napis 'Nando's'. 

 

Dobrze wiedziałem do kogo powędruje to zamówienie, więc postanowiłem schować się za dostawcą, który jak dowiedziałem się w drodze na 3. piętro, nosił imię Alex. Drzwi otworzył nie kto inny jak nasz kochany Horanek. Radosny zapłacił za pizzę i pociągnął za rękaw mojej skórzanej kurtki. Przedstawił mi jakąś ślicznotkę. Wydawała się być bardzo miła. Postanowiłem podpytać ja o parę rzeczy:

- Miło mi Cię poznać. Skąd jesteś?

- No tak. Mi również miło. Jestem z Polski, a dokładniej z Wrocławia.

- Hmmm, dobrze znasz angielski. Długo tu jesteś?

- Od wczoraj rana. Niall dużo mi pomógł. A angielskiego uczyłam sie po lekcjach, w czasie wolnym.

- Fajnie. Musisz poznać naszą 'resztę'. A właśnie Niall, nasza kochana fryzjerka odeszła.Kto Ci będzie farbował włoski? - zażartowałem oczywiście, jednak Horan nie pozostał mi dłużny:

- Nie, nie kochaniee... 
 

Bardziej boję się o Ciebie. Kto będzie Ci co wieczór kręcił loczki? - dziwnie przy tym gestykulował, he he. Uwielbiam się droczyć z moimi przyjaciółmi, a szczególnie z Niallem i Lou.

 

*Oczami Emily*

 

- Ja to bym się raczej martwiła o Zayn'a. - Wtrąciłam się nie wiedząc po co. Dziwnie się na mnie patrzeli, jednak po chwili wszyscy trzej wybuchliśmy niekontrolowanym śmiechem.

Tak zleciała nam reszta wieczoru, w którego międzyczasie zjedzone zostały trzy pizze i popcorn. Oczywiście więcej wsunął sam Niall niż ja i Harry razem wzięci.


Następnego Dnia.

 

Postanowiłam wziąć się ostro w garść. Przejrzałam dwie gazety i umówiłam się na trzy rozmowy kwalifikacyjne. Wszystkie jako pomoc w supermarketach. Nie skończyłam żadnej szkoły. Uczęszczałam rok do Technikum Fryzjerskiego i przez 7 miesięcy odbyłam dodatkowe praktyki. Zdobyłam trochę wiedzy, jednak nie otrzymałam żadnego świadectwa ani nic z tych rzeczy, więc w żadnym salonie mnie nie przyjmą, a bynajmniej trudno by mi było o takową posadę. 

Dwa ze spotkań mam za dwa dni, jedno za trzy. Postanowiłam, że w tym czasie będę rozdawała ulotki. Ta dorywcza praca nie przyniesie mi kokosów, ale na takie podstawowe rzeczy jak chleb czy masło starczy z pewnością.

 

*Wieczorem

 

Zmęczona, sama nie wiem czym, włączyłam telewizję.Wszystkie programy w tutejszym języku. Nic po polsku...

W ogóle nieciekawy film o miłości... blee... Przynudzająca babka zapowiadająca pogodę, która i tak w 50% się nie sprawdza... ughm... No to dalej - wielki szum wokół jakiegoś brytyjskiego zespołu - hmmm - dalej... program o gotowaniu, hahhah, nie, nie lubię tego.... zaraz,  zaraz! Cofnij! ... "... brytyjskiego zespołu One Direction. Wczoraj odbyła się premiera filmu dokumentalnego o nich - This Is Us." - chyba powinnam go obejrzeć, ale teraz pójdę spać...

 

Następnego Dnia.

 

Wstałam naładowana pozytywną energią. Jestem tutaj już trzeci dzień. chciałam, żeby moja rodzina, a w szczególności moja mama trochę się pomartwiła, jednak nie jestem aż taka egoistką. Dzisiaj zadzwonię do niej i poinformuję ją jak się czuję, gdzie jestem i co do niej czuję... Trudny temat...

Pomaszerowałam do szafy, z której wyciągnęłam jeansowe spodenki z wysokim stanem, turkusową koszulkę, neonowe żółte trampki i tego samego koloru bransoletki. Podkreśliłam oczy i związałam włosy w koka. Mimo wczorajszej brzydkiej pogody, dzisiaj temperatura wzrosła. Wzrosła też moja chęć spotkania się z Niallem, dlatego postanowiłam odwiedzić go wieczorem. Tymczasem ogarnęłam pokoik i weszłam na facebook'a, gdzie otrzymałam aż cztery maile od Karoliny. Wiadomości typu: dotarłaś? Jak się czujesz? Kiedy się wreszcie odezwiesz?.

Niby krótkie i proste a dały mi poczucie, że jest choć jedna osoba, która się o mnie martwi. Odpisałam jej, opisują dokładnie każdy dzień tutaj spędzony i wybrałam się na poszukiwania jakiegoś baru mlecznego, w którym mogłabym zjeść w miarę tani obiad. Wychodząc z hotelu spotkałam Harry'ego. Zamieniliśmy dwa... no może trzy... lub z dziesięć zdań. Zaprosił mnie do restauracji. Ja znowu musiałam się jakoś wywinąć, bowiem nie było mnie stać na takie luksusy...

C. D. N.  ;p

Może być? Wiem, że ten rozdział trochę przynudza ;/ ... wieem :)


5 Komentarzy? Daacie radę <3

czwartek, 3 października 2013

Chapter 4

No Okeey Koteczki - Witamy Weekend Chapterkiem Czwartym ;p


~~

- Zwariowałeś? Jak ja Ci to oddam??

-  Jak zarobisz... Albo wcale. Nie zbiednieję od tego, a zrobię dobry uczynek ;p - Nagle potężne krople deszczu zaczęły lecieć na ziemię, więc nie mogłam, a raczej nie chciałam dłużej się tak z nim 'kłócić'. Wygrała chęć odpoczynku w ciepłym, suchym miejscu. Blondynek zaprowadził mnie do hotelu. Uśmiechając się ciepło do starszej pani w recepcji poprosił ją o klucz do pokoju i uregulował wpłatę, tydzień w przód.

- 204. Pasuje? Numer mojego pokoju to równe 200. Możesz wpadać kiedy chcesz. **Sam nie wiem dlaczego to robię, chyba dlatego, że długo nie miałem przy sobie jakiejś dziewczyny i teraz po prostu tak reaguje. Ona wydaje się być bardzo miła.**

- Tak, pasuje. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.

- Nie ma za co - Przystojniak złapał dwie największe torby i pomaszerował do windy. Siłacz - pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie...

- Piętro 3. Nie tak wysoko i całkiem przytulnie - wyszeptałam wychodząc z dosyć ciasnej windy obłożonej lustrami.

 

- 200. Wpadaj kiedy chcesz. Zapraszam - rzucił na odchodne. Podziękowałam i uśmiechnęłam się szeroko. Działał na mnie i to jaak. A jego uśmiech - jak narkotyk. Kiedy był blisko mimowolnie uśmiechałam się.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozpakowałam torby i wyjęłam fioletowy portfelik.

- Powinnam przeliczyć pieniądze. Nie, nie mogę. Boję się. Wiem, że za to co jest w środku nie przeżyje porządnie nawet tygodnia. W co ja się wpakowałam? Hmm... - zaczęłam mówić sama do siebie - zaraz, zaraz, przechodząc obok księgarni widziałam kartkę. Ta kartka, o tak! - Wyrwałam się i migiem pobiegłam do księgarni. Jeśli poszukują pracownika to muszę tam być jak najszybciej, aby nikt inny nie zabrał mi tej pracy spod nosa. Kiedy doszłam, przeczytałam informację:

 

Nie no, praca wprost wymarzona. Nie potrzebne doświadczenie, ani jakieś świadectwa czy coś takiego. Na pewno nie męcząca. Wejdę i się zapytam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Następnego dnia.

Zjadłam obiad i postanowiłam odwiedzić Niall'a. Pokój 200. Nie da się tego zapomnieć ;) 

Chłopak przywitał mnie szerokim uśmiechem . Jak zawsze. Jednak ja nie potrafiłam odwdzięczyć się tym samym. 

- Coś się stało? - zapytał z troską w głosie.

- Nie... A w sumie tak. Znalazłam ogłoszenie. Świetnie praca. Świetne zarobki. Coś na dobry start. 

- To powinnaś się cieszyć. - odpowiedział zdziwiony.

- Nie, bo zgarnęła ją jakaś pusta lala z kilem tapety na twarzy.

- Hmmm... Strasznie mi przykro. Londyn jest ogromny, więc na pewno znajdziesz jeszcze coś. Może nawet coś lepszego. Teraz się nie przejmuj. Jadłaś obiad? Właśnie zamówiłem pizzę.

- Tak, jadłam, dziękuję.

- To dobrze, że jadłaś, ale skoro już tu jesteś to zjesz jeszcze trochę. :)

- Hahhah, nie wcisnę w siebie już nic więcej

- To się okaże ;] - zaśmiał się rześko ;D Ach ten żarłoczek. Jest taki jak opisują go gazety: miły, sympatyczny, przystojny, śmieszny no i lubi dużo zjeść. Jednak jedno mnie nadal dziwi: rozmawia ze mną i wpuścił mnie do pokoju jak gdyby znał mnie od dawna. Pomógł mi jak przyjaciel, a znamy się dopiero dwa dni. 

- Po prostu Ci ufam - z zamyślenia wyrwał mnie głos Horanka.

- Słucham? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi.

- Wiem o czym myślisz. Wbrew pozorom nie jestem taki łatwowierny. Nie. Ufam Ci. Bije od Ciebie takie ciepło i troska. Chcę Cię bliżej poznać. Przepraszam, ale lubię być szczery. - to dodaje Ci uroku. Słońce, żebyś ty tylko wiedział jak bardzo jestem Tobą zafascynowana...


... To be continued... ^^ Na ile commentów Was stać? Dziękuję za wszystkie pod poprzednimi postami :)


 

sobota, 28 września 2013

Chapter 3

Witam moje miśki ;) 

Mam rozdziałek trzeci, jednak czuję (wiem), że jest beznadziejny. Pisałam go na szybko, tak aby coś wstawić. Miałam napisane parę części w przód na telefonie, jednak zgubiłam phonka i musiałam pisać od nowa, dlatego jest jaki jest. Kolejne będą lepsze :) 

Oookey, to już nie zanudzam i zapraszam do czytania :) xx

 ~~

Tam będę sama i nie będę miała na kogo liczyć. Zdana na siebie. W nowym miejscu. Z daleka od wszystkich znajomych i rodziny...

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z płaczem wsiadałam do samolotu, nie było odwrotu... i start...

 

Zielone łąki, lasy. Błękitne rzeki, morza, jeziora...

Z góry wszystko wydaje się być takie spokojne i niewinne. Jednak pośród tych przepięknych drzew mieszka populacja zwana ludźmi, którzy już dawno temu stracili szacunek do siebie i innych . To przykre, jednak niewiele jest osób, które nie żerują na cudzym nieszczęściu i potrafią sami do czegoś w życiu dojść. No cóżż... Widoki z samolotu, nieziemskie.

 

Nagle ktoś z tyłu kopnął moje siedzenie. I całkiem przypadkiem wyrwał mnie z zamyślenia. I dzięki Bogu, bo chyba bym się zaraz popłakała. Kiedy samolot wylądował złapałam pierwsze lepsze taxi i pojechałam do centrum Londynu. Wysiadając z auta uświadomiłam sobie najważniejszą rzecz, jakiej nie zrobiłam.

- Bo kurwa jestem tak pomysłowa. Kurwa! No przecież ja nie mam tu mieszkania. - powiedziałam sama do siebie. Zapomniałam coś wynająć. Na szczęście perfekcyjnie (mogłoby się zdawać) znałam język angielski. To już jakiś plus. Siedziałam z trzema torbami na ławce pod Big Benem jakieś dwie godziny.

 

 Czułam, że ktoś mnie obserwuje i tym razem to nie był sen, a raczej koszmar. Wysoki blondyn, chyba farbowany. Nie widziałam dobrze twarzy. Teraz stał odwrócony tyłem do mnie. Założył czarne okulary przeciwsłoneczne (dziwne, bo wcale nie było słońca, a pogoda była nijaka) i ruszył w moim kierunku. Momentalnie zrobiło mi się ciepło, kiedy zorientowałam się kim jest owy przystojniak. Znam jego imię, nazwisko, datę i miejsce urodzenia...

Ojojoj... Znam go...

 

*Oczami blondynka*

 

Pożegnałem się z Ed'dem i ruszyłem na spotkanie z Liam'em. Czekałem, czekałem. Spóźniał się już jakąś godzinę. Usiadłem na ławce i wystukałem sms-a:

"Masz pół godz, Liam. Spieszę się..." i schowałem telefon do kieszeni. Wtedy zobaczyłem prześliczną dziewczynę o jasno-brązowych włosach i mocno podkreślonych oczach. Wyraźnie była czymś zmartwiona. Z uwagą przypatrywałem się wszystkim ruchom jakie wykonywała. Po pewnym czasie zaczęła się domyślać, że ją obserwuję, więc postanowiłem podejść i się przedstawić. 

- Pogadamy sobie w domu - wymruczałem pod nosem myśląc o Liamie, wystukałem sms-a że nie mam czasu dłużej czekać i ruszyłem w stronę dziewczyny.

*Oczami Emily* 

 

- Hey, jestem Niall. Niall Horan - przywitał się z uśmiechem na twarzy, który zdawał się nigdy z niej nie schodzić.

- No cześć. Wieem kim jesteś. Ja nazywam się Emilia. Yy, to znaczy Emily. - szybko przerobiłam moje imię na angielskie, by łatwiej było mu je wymówić.

- Więc miło mi Emily. Co ty tutaj robisz? Sama? Z takimi bagażami? I to w centrum Londynu? Zaraz będzie padać.

- No jakoś nie mam gdzie się podziać. Muszę poszukać jakiegoś hotelu czy coś. 

- Na razie też mieszkam w hotelu. Możesz wynająć pokój w tym samym. Pomogę Ci. 

- Oj nie. Bardzo dziękuję za pomoc, jednak ten twój hotel na pewno jest drogi, a ja mam mało pieniędzy i na razie jestem bez pracy.

- Nie szkodzi. Mam 'trochę' pieniędzy. Przecież mogę Ci pomóc. 

- Zwariowałeś? Jak ja Ci to oddam??

-  Jak zarobisz... Albo wcale. Nie zbiednieję od tego, a zrobię dobry uczynek ;p - Nagle potężne krople deszczu zaczęły lecieć na ziemię... 


Po proszę tutaj 3 commentarze <3 Wierzę w Was... *.^

Następny może będzie dłuższy ;D

 



wtorek, 24 września 2013

Chapter 2

Heeeey kochani! Rozdział number 2 ;)
 
 ~~

- Może lepiej nie. Nie wspominaj mi o mamie, ;/
- Przepraszam Cię, strasznie Cię przepraszam. Czasem gadam takie głupoty nie myśląc w ogóle, ughmm, przepraszam...
- Dobrze już, dobrze :) Idę zrobić się na bóstwo.
- Okok...
 
Zeszłam do bardzo przytulnej łazienki i ujrzawszy czerwoną prostownicę bez zastanowienia złapałam za nagrzane urządzenie.
- Ałła! Jestem tak bezmyślna! Mój palec! - I wtedy jak na samą złość zaczął dzwonić telefon. Na wyświetlaczu widniał napis 'mama'. Zauważyła, że nie ma mnie w domu? Martwi się czy chce mnie znowu opieprzyć? A może brakuje jej piwa? Nie nie, koniec tego. Nie odbieram. Jestem zbyt wkurzona i jeszcze nie gotowa na tę rozmowę. Wyślę jej list z Londynu czy coś. Z prędkością światła wyprostowałam moje długie do pasa jasno brązowe włosy. Byłam z nich dumna, są na prawdę śliczne. To jedyna rzecz, która mi się we mnie podoba. Weszłam do kuchni, gdzie czekały naleśniki i karteczka od Karoliny:
 

*Musiałam wyjść do sklepu, za 10 min wracam.                                              
                           Smacznego xx*

 
Z apetytem zjadłam danie, posprzątałam, ogarnęłam się, zebrałam wszystkie torby jakie ze sobą miałam, a jej jeszcze nie było. Gdzie ona tak długo siedzi?
- Spóźnię się na samolot - krzyknęłam głośno, jakby z nadzieją, że mnie usłyszy. Z radia zaczęła lecieć jakaś znana piosenka.:
- "tym tym rym tym pam pam pam..."... a nie, jednak jej nie znam - stwierdziłam i usłyszałam kolejną melodię. Ta nuta zawsze mnie uspokajała. Zaczęłam więc mruczeć pod nosem:
- I won't let these little things slip out of my mouth..." mhmm... tą to ja znam. Karolina gdzie jesteś?! - krzyknęłam po raz kolejny.
- Tutaj! Przecież stoję za Tobą! :) - przestraszyła mnie na maxa. Nie słyszałam kiedy weszła.
- Co tak długo? Chcesz, żebym spóźniła się na samolot? I na dodatek dostała zawału?
- Przepraszam. Stałam w korku i takie tam. Wsiadaj do auta. Jedziemy już. - położyła na podłogę czerwone buty na 10 cm obcasie. Tylko przewróciłam oczami. Nie wiem jak ona potrafi chodzić w tym czymś. Posłała mi w powietrzu dwa całuski i klepnęła w tyłek.
- Ałła! - Krzyknęłam z udawaną złością i pobiegłam do samochodu. Pachniało w nim lawendą. Ah ta jej mania. Ma obsesje na punkcie czystości w samochodzie. Gorzej w domu... jednak kiedy ma się w domu 3-letniego non stop brojącego szkraba, trudno utrzymać w nim ciągły ład i skład. Kiedy maluch idzie na 4 godziny do żłobka, jego matka stara się ogarnąć mieszkanie, ale też trochę odpocząć...
- Wysiadamy!! - Nim się obejrzałam, dotarliśmy na miejsce. Głośno przełknęłam ślinę i ruszyłam. Strasznie się bałam, lecz nie było odwrotu...
Przed odlotem pożegnałyśmy się. Nie obyło się bez tysiąca łez. W głowie zabrzmiał mi tekst 'w życiu piękne są tylko chwile' i w tym momencie jeszcze bardziej ścisnęłam moją ukochaną przyjaciółkę, która wcisnęła mi do kieszeni fioletowego króliczka,

którego dostała ode mnie na 10 urodziny... Byłyśmy razem tyle lat...Od zawsze i na zawsze razem <3
Tam będę sama i nie będę miała na kogo liczyć. Zdana na siebie. W nowym miejscu. Z daleka od wszystkich znajomych i rodziny...

2 Comentarze i ciąg dalszy nastąpi ;) <3


czwartek, 19 września 2013

Chapter 1

WITAM WAS PIERWSZYM ROZDZIAŁKIEM :)

Biegnę tak już dobre kilka minut. Cały czas mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Co chwilę przyspieszam. Powoli zaczyna mi brakować tchu. Tracę siły... Mrok nie pozwala mi lepiej ujrzeć sylwetki rzekomo goniącej mnie osoby...
- Emilia! Emilaa! Wstawaj! Spóźnisz się na samolot. Musisz być godzinę wcześniej - budziła mnie skacząc po całym łóżku moja naj kumpela Karolina. Nocowałam dzisiaj u niej. Uciekłam z domu, jeśli melinę, w której pomieszkuje ten pedofil i moja matka  można tak nazwać...
Mój tata zmarł dwa lata temu. Wtedy to moja matka związała się z Adamem, z którym już wcześniej miała romans. Nie raz próbował się do mnie dobierać. Bałam się przyznać do tego mamie, jednak kiedy ojczym posunął się za daleko wszystko jej wyśpiewałam. Niewzruszona niczym wyśmiała mnie i chwyciła po kolejną butelkę piwa, nie dokończywszy jeszcze poprzedniej. Tak. Była alkoholiczką. I tak. 'Zawsze' mogłam na niej polegać ;/. Postanowiłam więc polecieć do Anglii, uciec od wszystkich problemów i zacząć żyć na nowo. Dlaczego właśnie tam? Sama nie wiem. Po prostu bilet był najtańszy, bo patrząc na to, iz mam dopiero 17 lat i brak jakiegokolwiek dochodu nie stać mnie na nic droższego.
- Ufff, na szczęście to tylko zły sen... Dziękuję za pobudkę. Przygotuj proszę prostownicę. Zaraz zejdę do Ciebie.- No więc dzisiaj rozpoczynam moje "new life". Mam nadzieję, że lepsze niż poprzednie. No nic... Ociężale zeszłam z łóżka i powędrowałam do wypchanej po brzegi torby, którą zabieram ze sobą. Wyciągnęłam czarne rurki, bordowe Vansy, białą bokserkę z motywem brytyjskiej flagi oraz jeansową kurtkę. Zeszłam po schodach potykając się o różne samochodziki, robociki i tego typu zabawki należące do synka Kali. Miała 19 lat, lecz wiele w życiu przeszła... i została sama z dzieckiem.
- Siadaj! Zjesz coś? - z troską zapytała - Wojtuś jest w żłobku, więc odwiozę Cię na lotnisko.
- Jeju, na prawdę? Wiesz ile to dla mnie znaczy? Dziękuję. Idę wyprostować włosy, a za 15 minut na stole chcę widzieć naleśniki z kremem czekoladowym.
- Tak jest panie kapitanie! Naleśniki jak u mamy raz! Robi się! - szeroko się uśmiechnęła.

- Może lepiej nie. Nie wspominaj mi o mamie, ;/
- Przepraszam Cię, strasznie Cię przepraszam. Czasem gadam takie głupoty nie myśląc w ogóle, ughmm, przepraszam...
- Dobrze już, dobrze :) Idę zrobić się na bóstwo.
- Okok...

I co? Pisać dalej? Jeśli czytasz - skomentuj, co Ci szkodzi? A mnie bardzo ucieszy :)

środa, 18 września 2013

Zapoznawcze :)

Hey,

ponieważ jest to mój pierwszy blog (tak, świeża blogerka -,-) chciałam się z Wami przywitać i jednocześnie zaprosić i zachęcić do czytania moich wypocin, które postaram się dodawać dwa razy w tygodniu :) Jestem pozytywnie nastawiona na to, jak mnie przyjmiecie. Liczę na Wasze wsparcie pod postacią komentarzyy... 

Krytykę przyjmuję jako motywację do działania, zmieniania i polepszania jakości mojego bloga :)

Jeśli macie jakieś pytania to walcie śmiało :)


Ps.: Pierwszy rozdziałek pojawi się jutro xx

Oj, najważniejsze - blog jest o 17-letniej Emilii (Polce), która wyjeżdża, a raczej ucieka od matki alkoholiczki do Londynu. Tam spotyka Nialla, Harry'ego i po kolei całą ich bandę ;p Zakochuje się w...

Reszty dowiecie się w czasie ^^